Punkt startu Polska miała dramatyczny, dużo gorszy niż inne kraje, które podlegały politycznie ZSRR. Zaczynaliśmy w dramatycznej sytuacji gospodarczej: spadek dochodu narodowego, ogromna nierównowaga, galopująca inflacja, nie mieliśmy rezerw dewizowych.
Z plusów trzeba wymienić wprowadzoną w końcu 1988 r. przez rząd Rakowskiego swobodę prowadzenia działalności gospodarczej dla osób fizycznych. Jednak te osoby prowadziły działalność w bardzo niekorzystnych warunkach szczegółowych regulacji, kontroli cen, braku surowców, maszyn itd. Gdyby nie było radykalnych reform (liberalizacji, stabilizacji, prywatyzacji i budowy instytucji niezbędnych w gospodarce rynkowej) to by się nie udało. Inne kraje, które eksperymentowały np. z prywatyzacją voucherową potem miały problemy. PKB na głowę w dolarach w Polsce wzrósł najsilniej. Dokonaliśmy ogromnej restrukturyzacji naszego handlu zagranicznego. W poprzednim systemie była centralna specjalizacja w ramach obozu (RWPG). Ale z naszymi produktami nie mogliśmy konkurować na Zachodzie. Tkwiliśmy w wymianie handlowej wewnątrz RWPG. To się skończyło, nastąpiła ogromna restrukturyzacja w przedsiębiorstwach i nastąpił niebywały wzrost eksportu do krajów rozwiniętych.
Spodziewała się pani, że moment transformacji będzie tak kosztowny? Przez 2 byliśmy w głębokiej recesji.
Wtedy wszyscy się spodziewali, że będzie spadek. Jednak okazał się dużo mniejszy niż się obawiano (8 proc.), mniejszy niż w innych krajach i trwał tylko przez 2 lata. To było nieuniknione, bo reformy zaczynały się w dominacji w gospodarce nieefektywnego sektora przedsiębiorstw państwowych oraz chaosu gospodarczego. W 200 największych przedsiębiorstwach, które do 1994 r. były państwowe, nastąpiło zmniejszenie zatrudnienia w ciągi 4 lat o 36 proc. To niebywały wskaźnik. Ci ludzie odeszli do sektora prywatnego. Pewnie część trafiła najpierw do szarej strefy, handlowała na ulicach, ale wkrótce już zakładała własne firmy.
Może należało wprowadzić ochronę własnego rynku, żeby przedsiębiorstwa państwowe miały więcej czasu przystosować się do nowych reguł?
To byłby bardzo zły pomysł, bo przedsiębiorstwa państwowe były bardzo nieefektywne. One były przyzwyczajone do produkcji na rynek RWPG. Rzecz szła o ich prywatyzację, albo głęboką restrukturyzację. Dzięki liberalizacji handlu zagranicznego i liberalizacji rynku krajowego, zaczęły wyrastać nowe prywatne firmy. One konkurowały z państwowymi, które musiały się do tego przystosować. No i była konkurencja ze strony importu, który został zliberalizowany.