W czyje ręce trafią polskie lasy

Kwestia prywatyzacji Lasów Państwowych budzi skrajne emocje, które politycy bezwzględnie wykorzystują do walki przedwyborczej, nie tłumacząc jej złożoności – piszą przedstawiciele fundacji CASE.

Publikacja: 01.09.2015 21:00

Prezydent Andrzej Duda złożył wniosek do Senatu o przeprowadzenie referendum w sprawie prywatyzacji Lasów Państwowych (LP). Równolegle w Sejmie toczą się prace nad poprawkami do Ustawy o lasach, które zakładają m.in. zakaz przekształcania własnościowego LP.

To prawda, że Polska jest krajem, w którym ponad 80 proc. lasów znajduje się w rękach państwa. Sytuacja wygląda podobnie jedynie w Bułgarii i Liechtensteinie. Tymczasem w innych krajach europejskich lasy znajdują się w rękach prywatnych właścicieli: na Słowacji to 46 proc., w Niemczech 48 proc., w Finlandii 70 proc., a w Szwecji 73 proc.

Jednak to, do kogo należą lasy, nie jest kwestią kluczową dla gospodarki leśnej, rozwoju sektora drzewnego oraz dobrobytu i bogactwa kraju. Ważniejszy jest sposób zarządzania drewnem oraz mechanizm ustalania jego podaży i cen. Kwestie te mają kluczowe znaczenie w kontekście racjonalnego wspierania gospodarki leśnej oraz funkcjonowania sektorów zależnych od dostaw drewna.

Wokół tych zagadnień, a nie wokół samej struktury własnościowej lasów powinna toczyć się merytoryczna debata zarówno w mediach, jak i w parlamencie.

W Polsce i za granicą

Sektor drzewny w Polsce wytwarza 10–11 proc. wartości dodanej w przetwórstwie przemysłowym, a jego produkcja stanowi około 8 proc. produkcji przemysłowej naszego kraju. Ponadto branża ta generuje ok. 350 tys. miejsc pracy (dane GUS).

Rosnący popyt na drewno, wynikający ze wzrostu mocy przerobowych sektora drzewnego oraz coraz szerszego wykorzystania drewna na cele energetyczne sprawia, iż surowiec ten staje się powoli towarem deficytowym, który jest nie tylko coraz droższy, ale i coraz trudniejszy do nabycia przez polskich producentów z branży drzewnej, meblarskiej, papierniczej, a także dla podmiotów z sektora energetycznego.

Co ważne, podmioty działające w sektorze drzewnym to głównie małe i średnie przedsiębiorstwa i firmy rodzinne, których siła negocjacyjna jest bardzo słaba, a posiadany kapitał niewielki, co dodatkowo ogranicza ich konkurencyjność rynkową.

Należy opracować reguły, które będą filarem systemu sprzedaży drewna oraz pozwolą zabezpieczyć interesy tysięcy małych i średnich przedsiębiorstw i gospodarki

Na skutek zmian w popycie i w wykorzystaniu drewna, eksport tego surowca istotnie rośnie, szczególnie z krajów Europy Środkowej i Wschodniej do bogatszych krajów Europy Zachodniej. Według danych Eurostatu, w latach 2008–2014 tylko w samej Polsce eksport drewna okrągłego (wyrażony w m3) wzrósł o 624 proc. (przede wszystkim do Niemiec). Na Litwie czy Słowacji sytuacja wygląda podobnie. W krajach tych eksportuje się 20 proc. nieprzetworzonego surowca rocznie.

Dlatego te państwa już jakiś czas temu podjęły działania mające na celu wsparcie rodzimego przemysłu drzewnego i zapewnienie odpowiedniej podaży surowca na rynku krajowym. Przykładowo: na Słowacji minister Ľubomír Jahnátek deklarował zaklasyfikowanie drewna jako dobra strategicznego, tak by móc legalnie ograniczać jego eksport. Podobne kroki podjęła Bułgaria, która, działając co prawda na granicy prawa unijnego, czasowo zamknęła możliwość eksportu drewna, by móc w międzyczasie wypracować rozwiązania wspierające i równoważące konkurencję w sektorze leśno-drzewnym.

Na Litwie obowiązują długoterminowe 10-letnie kontrakty z producentami krajowymi. Łotwa zaś daje pierwszeństwo zakupu drewna największym producentom krajowym. Niezależnie od formy własności lasów zarządzanie surowcem jest nakierowane na zapewnienie zrównoważonych dostaw drewna sektorowi drzewnemu w kraju.

Również w państwach Europy Zachodniej i Północnej, takich jak Niemcy, Finlandia czy Szwecja, zasady i sposób sprzedaży drewna są ustalane w drodze współpracy wszystkich stron uczestniczących w łańcuchu produkcji i przetwarzania surowca.

Przykładowo: w Finlandii, gdzie właścicielami lasów są w większości małe rodzinne firmy, zasady sprzedaży drewna są wypracowywane przy udziale różnych partnerów społecznych, którzy reprezentują zarówno właścicieli lasów, jak i przetwórców drewna. Z kolei w Szwecji, gdzie zalesienie kraju wynosi prawie 70 proc., a gospodarka jest silnie uzależniona od drewna, wprowadza się rozwiązania polegające na tym, że np. prywatny właściciel lasu zajmuje się pierwszą obróbką drewna i sprzedażą już przerobionego surowca. Sprawdza się tam zatem integracja prywatnego sektora leśnego z przemysłem drzewnym.

Czy Polska dba o swoje interesy?

Niestety, na tle większości krajów europejskich Polska i jej system zarządzania sprzedażą drewna i budowania „ekosystemu sprzedaży" wypadają blado. Sytuacja ta ma kilka przyczyn.

Po pierwsze, podaż drewna, sposób jego sprzedaży oraz mechanizm ustalania cen zależą od jednej osoby – dyrektora generalnego LP. Osoba ta zarządza monopolem, w którego rękach znajduje się niemalże 30 proc. powierzchni naszego kraju, i który tylko formalnie znajduje się pod kontrolą ministra środowiska. Nie ma oznak budowania współpracy i dialogu międzysektorowego przy ustalaniu zasad sprzedaży drewna – branże, których funkcjonowanie zależy od podaży drewna, są całkowicie uzależnione od monopolu.

Po drugie, na próżno szukać rozwiązań, które wspierałyby krajowe sektory zależne od drewna i zabezpieczały dostawy surowca do przemysłu krajowego. To prawda, że w Polsce funkcjonują dwuletnie kontrakty na zakup 70 proc. drewna dla tzw. tradycyjnych dostawców. Jednakże Lasy Państwowe coraz głośniej mówią o liberalizacji sprzedaży. W praktyce oznacza to nic innego jak przeznaczenie 100 proc. puli drewna z LP na otwarte aukcje i sprzedaż surowca tym podmiotom, które zaoferują wyższą cenę. Nie trzeba dodawać, że polski przedsiębiorca zawsze przegra ceną z niemieckim czy austriackim.

W konsekwencji można się spodziewać zwiększonego eksportu surowca nieprzetworzonego. Zaś niezapewnienie surowca dla rodzimych producentów powoli doprowadzi do upadku wielu małych i średnich przedsiębiorstw czy firm rodzinnych z sektora drzewnego, które nie będą w stanie sprostać zagranicznej konkurencji.

Prywatyzacja Lasów Państwowych, do której tak na marginesie nie dojrzeliśmy zarówno materialnie, jak i instytucjonalnie, stała się kolejnym malowniczym tematem do rozgrywek politycznych. A to, o czym przede wszystkim obecnie powinniśmy rozmawiać, to budowa systemu zwiększającego współpracę między podmiotami działającymi w sektorze leśno-drzewnym. Należy opracować reguły, które będą filarem systemu sprzedaży drewna oraz pozwolą zabezpieczyć interesy tysięcy krajowych małych i średnich przedsiębiorstw i polskiej gospodarki.

W dyskusji powinien pojawić się temat liberalizacji sprzedaży drewna i pokazanie, na ile rzeczywiście, i czy w ogóle służy ona interesom państwa polskiego. Brak dialogu i liberalizacja sprzedaży sprawią tylko, że nieprzetworzone polskie drewno będzie eksportowane, przyczyniając się do rozwoju innych gospodarek, a Polsce nie zostanie nic oprócz sporu o Lasy Państwowe.

Prezydent Andrzej Duda złożył wniosek do Senatu o przeprowadzenie referendum w sprawie prywatyzacji Lasów Państwowych (LP). Równolegle w Sejmie toczą się prace nad poprawkami do Ustawy o lasach, które zakładają m.in. zakaz przekształcania własnościowego LP.

To prawda, że Polska jest krajem, w którym ponad 80 proc. lasów znajduje się w rękach państwa. Sytuacja wygląda podobnie jedynie w Bułgarii i Liechtensteinie. Tymczasem w innych krajach europejskich lasy znajdują się w rękach prywatnych właścicieli: na Słowacji to 46 proc., w Niemczech 48 proc., w Finlandii 70 proc., a w Szwecji 73 proc.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację